Gdy masz w domu chorowitego malucha
Zamiast dmuchać, chuchać i faszerować malucha lekarstwami, jedź z nim nad morze! Paradoksalnie najlepszym sposobem, by dbać o odporność dziecka jest przyzwyczajanie go do nieco trudniejszych warunków pogodowych.
Niezastąpioną metodą hartowania są codzienne co najmniej 2 godzinne spacery z dala od ulic i spalin, oczywiście niezależnie od pogody. Jedynie ulewy, zamiecie, porywisty wiatr i tęgi mróz stanowią przeciwskazania do odbycia spacerów.
Idealnym rozwiązaniem problemów z osłabioną odpornością jest wyjazd nad morze. Szczególnie jesienią i zimą, gdy oprócz możliwości hartowania się surowym powietrzem możemy korzystać z mega dawki naturalnego lekarstwa, jakim jest jod. Morski aerozol, czyli drobne cząsteczki soli, które niesie ze sobą bryza, wolne od zanieczyszczeń i alergenów, wspomagają pracę układu oddechowego, usuwają toksyny, zwalczają katar, działają kojąco na śluzówkę nosa, dotleniają organizm, nawilżają płuca i oskrzela.
To idealna, naturalna inhalacja. U nas o smogu możesz zapomnieć. Dodatkowo szum fal i sam widok morza działa kojąco na zmysły, a spacer plażą wzmacnia aparat mięśniowy. Jesienią i zimą plaża jest praktycznie pusta, wręcz dzika…
Najwięcej jodu jest wtedy, gdy pada deszcz, wieje silny wiatr, a fale rozbijają się o brzeg. W takie dni zakładamy kalosze, otulamy się ciepłym paltem i spacerujemy po łąkach, lasach, po plaży. Oddychamy głęboko, wdychamy naturalny, nadmorski jod, hartujemy się, redukujemy codzienny stres…
Uwielbiamy to… Felek trochę mniej :)